Co to jest związek partnerski
Nowoczesność prezentuje nam nowy obraz kobiety i związku. W tym ujęciu mężczyzna i kobieta są sobie równi, tworzą związki partnerskie oraz wszystkim się dzielą, z rachunkiem w restauracji na czele. Jest to na pewno dobra, funkcjonalna wizja, która pozwalałaby na stworzenie idealnego, poukładanego świata.
Ale jeśli nasze życie ma być takie egalitarne i poukładane, to dlaczego by nie stworzyć związku z koleżanką? W końcu to wszystko wygląda bardziej jak zakładanie firmy niż związek dwóch osób? Prawdziwym problemem jest tutaj oczywiście pomieszanie priorytetów oraz pomylenie celów ze środkami do ich osiągnięcia.
Równość, czyli co?
Prawdziwą furorę przed dwiema dekadami zrobiło hasło związku partnerskiego. Wszystkie związki nagle miały stać się partnerskie, chociaż nikt w zasadzie nie wiedział, co by to miało oznaczać. Obecnie już raczej nie mówi się o związkach partnerskich, a jeśli już, nazwa ta odnosi się do czegoś innego. Tym niemniej, termin został zinternalizowany na tyle, że wszyscy od razu wychodzimy z założenia, że związek powinien składać się z partnerów.
Ale czy na pewno? Mężczyzna i kobieta, jak byśmy się nie upierali, nie są tacy sami. Mają inne spojrzenie na świat, mają inne priorytety, mają inne oczekiwania. Związek nie polega na współpracy takich samych ludzi w celu osiągnięcia wspólnego celu. Taka definicja odnosi się do spółki cywilnej, a nie do związku. Równość musi polegać na tym, że obie strony mogą realizować swoje cele, a nie na tym, że są takie same.
Śmierć kobiecości i męskości
Druga presja, która mocno uderza w związki, to dążenie do maskulinizacji kobiet i feminizacji mężczyzn. Związki są różne. Nie ma dwóch takich samych i każdy tworzy dla siebie własne ramy. Tym niemniej, w typowym udanym związku jest kobieta, która zajmuje się wsparciem emocjonalnym i budowaniem relacji oraz mężczyzna, który związku broni, nadaje mu kierunek i jest niczym szofer w samochodzie, którym jedzie razem z usadowioną za jego plecami kobietą.
Można na taki układ popatrzeć ze zdziwieniem, bo co to za związek, co to za równość, jeśli mężczyzna ma w ręku kierownicę i jedzie tam, gdzie chce, a kobieta jest pasażerem? Tylko zastanówmy się, kto tak naprawdę decyduje o kierunkach w układzie pasażer-szofer? Trzymanie kierownicy nie powinno być uznawane za budowanie dominacji, bo naprawdę nim nie jest i skupianie się na estetyce powoduje całkowite przegapienie istoty sprawy.